News, Przemoc domowa

Przemoc domowa. Statystyki a rzeczywistość

Z jednej strony są uspokajające statystyki policyjne, mówiące o zmniejszeniu się skali przemocy w rodzinie. Z drugiej – alarmujące dane od organizacji pomocowych, wskazujące na wzrost, będący konsekwencją przymusowej izolacji w czterech ścianach. Prawda, jak zwykle, leży po środku.

Mariusz Ciarka rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji:

Przemocy domowej jest mniej w ostatnim czasie, liczba wdrożonych procedur „Niebieskiej Karty” spadła, Wypełnionych przez funkcjonariuszy czy pomoc społeczną formularzy „A”, rozpoczynających interwencje domowe w styczniu–marcu 2019 r., było 18,4 tys., a w analogicznym czasie 2020 r. – 17 tys. Największa różnica dotyczy właśnie marca, gdy ogłoszono pandemię i wprowadzono restrykcyjne zasady społecznej izolacji.

Te dane teoretycznie powinny uspokajać gdyby nie okoliczności, na które zwracają uwagę działaczki Fundacji Feminoteka, jednej z organizacji od wielu lat udzielających wsparcia ofiarom domowej przemocy.

Również i tu obserwuje się spadek liczby dzwoniących na telefon pomocowy. Ale przyczyną nie jest, jak się wydaje,  spadek przemocy. W końcu jak zadzwonić na policję, kiedy mieszka się z „przemocowym” mężem w małej kawalerce? Albo takim, co wykręca w trakcie ręce, policzkuje? Jak zgłosić się na infolinię Niebieskiej Karty, kiedy podejrzliwy partner jest tuż obok? Jak się w ogóle do tego zmobilizować, słysząc na co dzień wyzwiska, groźby i ośmieszanie? Ponadto do organizacji pomocowych dochodzą sygnały, że funkcjonariusze odwodzą ofiary przemocy od zgłoszenia sprawy twierdząc, że „są pilniejsze rzeczy związane z kwarantanną i epidemią”.

Osoby zajmujące się tematem przemocy w rodzinie alarmują, że coraz częściej dochodzi do przemocy wobec dzieci. O tym, że policyjne statystyki nie do końca odzwierciedlają rzeczywistość przekonuje np. Maksymiliana Żaczek z warszawskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie Niebieska Linia:

Przez izolacje, ta przemoc się wzmaga. Telefonów od dzieci jest kilkukrotnie więcej, niż przed epidemią koronawirusa. Ofiary nie mają nawet gdzie uciec przed agresorem i muszę przebywać z nim w domu. Kiedy dzieci chodziły do szkoły czy na podwórko, miały szanse na to, aby ich krzywdę zauważyli inni. Ofiara miała czas, aby wykorzystać nieobecność agresora i uciec. Teraz zgłoszenie przez dzieci przemocy, której doświadczają jest utrudnione, bo nie mają warunków. Dzieci nie mają swojego bezpiecznego miejsca, w którym mogłyby się schronić porozmawiać i powiedzieć o tym, czego doświadczają. Wzrasta przede wszystkim przemoc psychiczna. Dzieci są świadkami kłótni, krzyków pomiędzy rodzicami, ale również tej frustracji najmłodsi doświadczają na sobie.

źródło: Polityka, Radio Kolor

15 kwietnia 2020