Niepełnosprawność

W placówkach dla dzieci niepełnosprawnych nauka zdalna nie ma sensu

W  szkołach dla niepełnosprawnych uczniów zdalne nauczanie nie zdaje egzaminu – mówią pracownicy tych placówek. Takie szkoły pracują mimo pandemii stacjonarnie, bo tylko zajęcia na miejscu mają sens. 

Jak szkoły radzą sobie w tych warunkach? Zajęcia stacjonarne odbywają się w miarę możliwości z zachowaniem reżimu sanitarnego. Uczniowie są w swoich klasach, nie zmieniają sal, przerw są ustalane o różnych porach, pomieszczenia są dezynfekowane itp. Szkoły robią wszystko, co tylko się da, żeby zachować jak największe bezpieczeństwo.

W pracy z dziećmi niepełnosprawnymi intelektualnie zachowanie dystansu jest praktycznie niemożliwe. Ktoś mógłby powiedzieć, że w takim razie takie szkoły należy zamknąć. Dla uczniów byłoby to najgorsze wyjście.

Dla nich najistotniejszy jest kontakt społeczny. Gdyby nie szkoła, siedzieliby zamknięci w domach. W przypadku uczniów szkół specjalnych o zdalnym nauczaniu nie ma mowy, ponieważ znaczna część z nich nie potrafi korzystać z komputera, czasami mają problem nawet z rozmową przez telefon.

Przyjście dziecka do szkoły to też pomoc dla rodziców, którzy zajmują się nim dosłownie 24 godziny na dobę. Te kilka godzin, gdy dziecko jest na zajęciach, to dla rodzica moment wytchnienia i czas, kiedy może chociaż zrobić zakupy czy zająć się drugim dzieckiem.

Nauczyciele szkół specjalnych, prowadzący zajęcia stacjonarne, mają pełną świadomość, że przychodząc do pracy narażają się na zarażenie koronawirusem. Szkoda, że nikt nie pomyślał, aby zaszczepić ich z grupą „0”. O takich nauczycielach zapomniano, a przecież można było znaleźć jakieś rozwiązanie.

źródło: Gazeta Pomorska

5 lutego 2021