Imigranci, News

Epidemia pokazała, że europejskie gospodarki zależą od migrantów

W styczniu 2016 roku premier Beata Szydło powiedziała, że Polska nie może przyjąć syryjskich uchodźców, bo rzekomo wyświadczyła Europie przysługę, przyjmując „milion uchodźców z Ukrainy”. Dziś polscy – i nie tylko – pracodawcy próbują negocjować z Kijowem, aby ukraiński rząd zezwolił im zorganizować czartery dla ukraińskich pracowników sezonowych, a na granicy protestują pracownicy transgraniczni.

Przez lata populiści nalegali, by migracja w Europie została znacznie ograniczona – uważali bowiem, że imigranci zabierają pracę rdzennej ludności, a w potencjalnym kryzysie będzie problem, by nakarmić swoich, nie mówiąc o obcych. Ale trwająca już dwa miesiące epidemia koronawirusa pokazała coś zupełnie innego: nawet po utracie pracy obywatele UE nie spieszą się do wykonywania nisko płatnych zawodów i pracy fizycznej, a uprawa, dostawa i sprzedaż żywności „białym panom” byłyby niemożliwe bez zagranicznej siły roboczej.

Komisja Europejska szacuje, że około jedna trzecia pracowników w UE zatrudniona jest w tzw. sektorach kluczowych – edukacji, rolnictwie, inżynierii, opiece, sprzątaniu i pomocy społecznej – 13 procent z nich to migranci. Jednocześnie autorzy badania zauważają, że wśród tych „kluczowych pracowników” migranci pracują w najtrudniejszych i nisko opłacanych zawodach.

Podczas epidemii koronawirusa migranci zrobili i dalej robią wiele, aby umożliwić społeczeństwom europejskim przejście przez lockdown z minimalnym stresem, a rządom narodowym w Europie Środkowo-Wschodniej – zaoszczędzić na pomocy dla bezrobotnych obywateli. Być może ostatnie tygodnie nareszcie przybliżą Europejczykom myśl, że wpuszczając do kraju migrantów zarobkowych, nie tyle okazują gościnność, ile dbają o siebie.

źródło: fragmenty artykułu Krytyki Politycznej

6 maja 2020