Niepełnosprawność

Sopot. Do Naszego Przyjaznego Domu wprowadziła się już większość mieszkańców

W sercu Sopotu, dzięki uporowi i nadludzkiemu wysiłkowi rodziców niepełnosprawnych intelektualnie dorosłych osób oraz wsparciu władz miasta, otwarto Nasz Przyjazny Dom. Miejsce, które będzie domem chorych nawet wtedy, kiedy rodzice nie będą mieli sił opiekować się nimi lub odejdą.

O tym problemie rzadko rozmawia się publicznie. Państwo, które wspiera jednorazowym świadczeniem w wysokości 4 tys. złotych każdą kobietę gotową urodzić dziecko z ciężkim i nieodwracalnym upośledzeniem albo nieuleczalną chorobą zagrażającą życiu, stopniowo, z roku na rok, od takiej matki i jej dziecka się odwraca.

Po zakończeniu obowiązkowego okresu edukacji, rodzice zostają praktycznie sami z niepełnosprawną osobą dorosłą. Zaczyna brakować sił do opieki, a gdy umierają, ich dorosłe dzieci trafiają do i tak zatłoczonych Domów Pomocy Społecznej, gdzie radykalnie zmieniają się warunki ich życia.

Renata Birtus wiele lat pracowała nad pomysłem, który pojawił się w momencie narodzin niepełnosprawnego intelektualnie Wojtka. Idea zaczęła nabierać rumieńców, gdy doszło do połączenia sił z Sopockim Stowarzyszeniem na rzecz Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie. I tak powstał dom dla 12 dorosłych osób z niepełnosprawnością intelektualną.

Każdy mieszkaniec ma własny pokój z łazienką i całodobową opiekę. Na ich utrzymanie płacą rodzice. W zestawieniu kosztów jest też część przeznaczona na pensje opiekunów. W budynku, prócz pokoi mieszkaniach, mieści się także sala rehabilitacyjna, sala konferencyjna oraz dwa pokoje przeznaczone na pobyt w formie opieki wytchnieniowej, a także pokoje na wynajem dla uczestników turnusów.

Fundacja Nasz Przyjazny Dom podpisała umowę z Ośrodkiem Wsparcia Ekonomii Społecznej. Dzięki temu dla pięciu podopiecznych przygotowano angaże na pół etatu. Będą pracować pod okiem wspomagających ich osób w recepcji hotelowej, obsłudze sali konferencyjnej. Fundacja dostanie środki na uruchomienie miejsc pracy, a z PFRON pieniądze na pracowników, którzy będą wspierali zatrudnionych mieszkańców.

Założono, by na początku do domu nie wprowadziły się przypadkowe osoby, ale takie, które się wcześniej poznały i dobrze się ze sobą czują. Pierwsi podopieczni w wieku 20-40 lat przenieśli się do Naszego Przyjaznego Domu w listopadzie, obecnie mieszka tam 10 mieszkańców.

Okazało się, że nie dla wszystkich przecięcie pępowiny było łatwe. Bo, jak mówią rodzice, będąc razem przez tyle lat uzależnili się nawzajem od siebie.

Dzięki dofinansowaniu Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej podopiecznym pomagają asystenci.

źródło: Dziennik Bałtycki

26 grudnia 2020